Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/114

Ta strona została przepisana.

Przyznaję się co do mnie, że serce mi biło, jak gdybym znajdować się miał na pojedynku.
— Patrz, patrz! — rzekł do mnie Rocca de Togores — dobry byk.
Zaledwo Rocca to mi zapowiedział, byk jakby kwapiąc się z uiszczeniem wróżby Rocca, rzucił się na pierwszego picadora.
Nadaremno ten chciał go zatrzymać lancą, byk rzucił się na żelazo, i uderzywszy w piersi konia, wbił mu róg aż do serca.
Koń opuścił ziemię, podniesiony przez byka, i wierzgał w powietrzu cztérma nogami.
Picador zrozumiał że koń już zgubiony; uczepił się oburącz za wierzch bary ery, żywo wydobywszy się ze strzemion.
W téj chwili kiedy koń jego padał z jednej strony, on przeskakiwał przez baryerę i upadł na drugą.
Koń probował podnieść się, krew płynęła mu z piersi dwoma otworami, jak z dwóch robinetów.
Zachwiał się przez chwilę, potém upadł znowu. Byk pastwił się nad nim, i w ciągu jednéj sekundy zadał mu jeszcze dziesięć ran.
— Dobrze! rzekł Rocca, wyborny byk. Piękną mieć będziemy walkę.