Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/125

Ta strona została przepisana.

lubić mogła prosta margrabini; potrafiła uchylić się od uroczystości tegodziennych, i pośpieszyła przepędzić godzinkę na gorączkowém widowisku, jakie nas paliło.
Zaledwo trąby oznajmiły jéj przybycie, zaledwie pokazała się w cieniu swéj loży? nagle, jakby przez czarnoksięztwo wstrzymał się cały dramat cyrku.
Zostawiono picadora, konia i byka, niech sobie robią co chcą, a cały kadryl szykował się w kolumnę naprzeciw torila.
Cuchares, Salamanchino i Łukasz Blanco szli naprzód.
Za nimi z tyłu postępowali trzéj picadores. Picador raniony, którego uważaliśmy za nieżywego, kazał wsadzić siebie na świeżego konia, i gdyby nie nadzwyczajna bladość, możnaby mniemać że nic mu się nie przytrafiło. Ten co się zaprzątał bykiem, wydostał się od niego i zajął swoje miejsce.
Za picadorami szli cztéréj chulos, za chulos banderilleros, za nimi posługacze cyrku.
Sam tylko cachetero nie należał do orszaku.
Byk, przyciśnięty do loży ayuntamiento, patrzał na tę processyę wzrokiem ogłupiałym.
Co się tycze processyi, ta nie frasowała się o byka, jak gydby wcale jego nie było.