Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Postępowała wolnym krokiem podług taktu muzyki, i przyklękła na jedno kolano przed królową.
Królowa zostawiła cały kadryl przez kilka sekund w takiéj postawie, jak gdyby chcąc powiedziéć że przyjmuje jego hołdy; potem dała znak żeby podnieśli się.
Wszyscy składający processyę, powitali i oddali ukłon.
Potém, za drugim znakiem złamały się szeregi, i każdy wrócił do swojéj roli, picadores spuszczając lance, chulos wstrząsając płaszczami, banderilleros biegąc przygotowywać swoje banderille.
Tymczasem byk, zapewne żeby nie pozostać całkiem bezczynnym, ubódł biednego konia, którego mieliśmy za nieżywego, a on uczuł że żyje, wziął go z pod spodu rogami, podniósł z ziemi i obnosił na swoim karku.
Koń, przez ostatnie wysilenie, prostował głowę i wydawał ostatni jęk, który nie miał mocy przejść w rżenie.
Widząc nieprzyjaciół powracających do attaku, byk zrzucił z siebie konia, jakby zwyczajną kitę.
Koń spadł, potém przez ostatni wysiłek konania, podniósł się na cztéry nogi, i chwiejąc się poszedł upaśdź przy torilu.
Byk patrzał na oddalającego się.