dziwnego tańca, w którym wszystko się łączy, duma i słodycz, pogarda i miłość, żądza i rozkosz; powszechne drżenie nastąpiło po tém milczenia, późniéj cała sala zagrzmiała oklaskami. Piérwszy to raz pani Guy Stephen, idąc za popędem natchnienia, wykonywała taniec w taki sposób, że mu nadała całą wartość poematu miłośnego, który przedstawia.
Trzykroć musiała powtarzać to sławne jaleo, trzykroć powodzenie doszło aż do tryumfu, bravo aż do entuzyazmu, oklaski aż do szaleństwa.
Sądzę że od razu wypłaciłem się Madrytowi gościnnością, któréj Madryt udzielił mi tak obficie.
Po widowisku, poszedłem do loży pani Guy Stephen. Nigdyśmy się z sobą nie widzieli, nigdyśmy z sobą nie rozmawiali.
— No, — rzekła podając mi rękę, — czy kontent jesteś?
Widzisz pani, żeśmy się z sobą doskonale zrozumieli.
Jest to cóś, nieprawdaż, to braterstwo artystyczne, które po prostu i naturalnie trafia do celu, jakiego dosięgnąć niemoże ani potęga władzcy, ani bogactwo bankiera, ani wpływ dziennika.
Powróciwszy do casa Monnier, znalazłem list księcia d’Ossuna; zapraszał mnie na śniadanie jutro wraz z jego kawalerem miejscowym.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/146
Ta strona została przepisana.