z czasów Filipa IV, jaki nosił w sposób dość śmieszny, był bardzo blady, bardzo zamyślony i prawie nic nie jadł; była to dla biedaka ostatnia uczta, uczta chrześcijan, wyprowadzanych do cyrku.
Sprawa tém była trudniejsza, że nieborak nie był świadomy żadnych ćwiczeń, jakie zmniejszyć by mogły dla niego niebezpieczeństwo. Po raz piérwszy w swojém życiu miał wsiąśdź na koń, i nigdy nie dotknął się do żadnéj broni.
W życiu mojém niewidziałem nic tak smutnego jak dzisiejsze śniadanie. W obecności człowieka, któremu zdawało się że widzi śmierć zasiadającą u tegoż co my stołu, nikt nie odważył się ani żartować, ani śmiać się.
Od czasu do czasu, widać było przebiegające jego usta drganie nerwowe, którego uspokoić nie mogły zachęcające słowa nasze. Jeżeli kiedy walczący zasłużył na palmę męczeństwa, tedy zaiste on.
O pół do dwónastéj, wstaliśmy od stołu, kawaler miejscowy opuścił go na kwadrans przed nami; ale jego nieobecność nieprzysporzyła nam wesołości.
Tak dobrześmy pojmowali że wszelka walka jest niepodobieństwem między tym przestraszonym chłopakiem a bykami, z jakiemi miał walczyć, że widzieliśmy. w nim jedynie skazanego na ofiarę.
Książe d’Ossuna wyszedł za nim do sąsiedniego pokoju; dowiedziałem się późniéj że mu ofiarował
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/152
Ta strona została przepisana.