Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Krzyk zaczęty przez nieszczęśliwego, stłumiony; został okropném przyciśnieniem.
Koń podniósł się mając nogę sparaliżowaną i tracąc krew szerokim strumieniem.
Ale jezdziec pozostał na ziemi, bo omdlał.
Byk chciał wracać do niego, kiedy Don Federigo utkwił drugi dziryt pomiędzy jego łopatkę. Zwierzę obróciło się, ale tą razą znowu Montes zaszedł mu drogę.
Tymczasem, czterech ludzi wynosiło kawalera miejscowego.
Po drugi raz Montes mamił byka.
Nagle wielki gwar dał się słyszeć.
W miejsce jeźdźca którego wynoszono, wszedł drugi kawaler.
Ten był Romero.
Oczy wszystkich opuściły Don Federiga, kawalera omdlałego, i nawet Montesa, żeby się zwrócić na Romero.
Był to piękny młody mężczyzna lat dwódziestu pięciu lub dwódziestu sześciu, w axamitnym zielonym ubiorze i wyglądający prześlicznie w tym pięknym kostiumie z czasów Filipa IV, który na innych wydawał się przebraniem.
Cerę miał bladą, ale pięknéj bladości matowéj, jaka stanowi piękność mężczyzn; czarne włosy ob-