Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/177

Ta strona została przepisana.

Madryt, ukryty przez chwilę oczom naszym za wzgórkiem, pokazał się znowu, gdyśmy weszli na górę; miasto, z domami białemi, licznemi wieżami, olbrzymim pałacem, który w pośród otaczających go domów, wygląda jak Lewiatan w pośród mieszkańców morza, przedstawia widok malowniczy; przytém, powtarzam, rozległe pola, zamknięte horyzontem skalistym, przedstawiają widok surowy, który podoba się bujnéj wyobraźni.
Droga, po cztérech godzinach, zanurzywszy się w dolinę, przeskoczywszy przez most, piętrzy się na bokach Guadarramy. Na jednym z najwznioślejszych tych pagórków, które wydają się jak stado olbrzymich bawołów, zbudowany jest Eskuryal.
Droga przeto podnosiła się w górę: wysiedliśmy nie tyle dla ulgi zaprzęgowi, ale żeby samym wyprostować się, i ze strzelbą w ręku, rozproszyliśmy się w górach.
Mało widziałem okolic, mających charakter tak dziki i tak wspaniały, jak ta, którąśmy mieli przed oczyma; na tysiąc stóp pod nami, ciągnęły się skały, przepaści, cieniste zarośla; na prawo rozciągała się płaszczyzna bez końca, marmurowana, jak skóra olbrzymiego lamparta, szerokiemi płowemi plamami i długiemi wstęgami czarnemi. Na lewo, widok nagle przerywał, łańcuch gór na które wdzie-