Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/183

Ta strona została przepisana.

— Żeby usmażyć kotlety.
— Masz pan kotlety?
— Nie, ale pan masz.
— Gdzie?
— Tu.
I pokazałem ćwiartkę baraniny zawieszoną w kominie.
— Te kotlety są dla Anglików, ale nie dla was.
— Mylisz się pan, te kotlety są dla nas, ale nie dla Anglików. Zaniosłeś im dwanaście kotletów na półmisku, to dosyć: kotlety jakie im zaniosłeś do nich należą; te co zostały, do nas.
— Te co zostały, są dla nich na jutrzejsze śniadanie.
— Te co zostały, są dla nas na dzisiejszą wieczerzę.
— Czy tak pan myślisz?
— Jestem tego pewny.
— Oh! oh!
— Mój drogi przyjacielu — rzekłem do Giraud, który wchodził z fuzyą w ręku, a za nim Desbarolles, Maquet, Achard i Aleksander, także z fuzyami w ręku — mój przyjacielu, oto pan Calisto Burguillos raczył nam odstąpić ćwiartkę baraniny. Daj mi swoję fuzyę; zapytaj go o cenę tej ćwiartki, zapłać hojnie, zdejm zręcznie i pokraj porządnie.