au Grand Saint Martin, lub au Cygne de la croix; domy, domy, domy jak mówi Hamlet: z powodu słów uszykowanych w książce, którą udawał że czyta, i ani jednego domu, z którego by wychodziła para chociażby najskromniejszego śniadania.
Szczęściem, podróżni co siedzieli na przodzie dyliżansu, dotknięci bez wątpienia tą samą co i my dolegliwością, wysiedli także. Poznałem jednego z nich po ruchu, że jest Francuzem.
Skoczyłem ku niemu.
— Panie, — zapytałem, — przepraszam za niedyskrecyę, ale smutne położenie w jakiém się znajdujemy, niech nam posłuży za wymówkę; czy piérwszy raz pan jesteś w Tolozie?
— Od lat dwudziestu mieszkam w Hiszpanii, panie, i dwa razy w rok jeżdżę do Francyi, a zatém cztery razy w roku przejeżdżam przez Tolozę.
— W takim przypadku, panie, ratuj nam życie.
— Z ochotą, proszę tylko powiedzieć jakim sposobem.
— Naucz nas gdzie można zjeść śniadanie.
Fizyognomija podróżnego zmieniła się, a my z trudną do opisania niespokojnością, przypatrywaliśmy się téj zmianie.
— Gdzie można zjeść śniadanie? powtórzył.
— Tak.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/195
Ta strona została przepisana.