Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/23

Ta strona została przepisana.

To wyłożywszy mimo jazdem, wracam nie jak ci powiedziałem, pani, do Bayonny, ale do Saint-Germain. Opuszczając stare gościnne miasto, gdy jechałem do mojego ministra, nie wiedziałem wczora że mam udać się w podróż. Powróciwszy, wyznaczyłem już odjazd mój na dzień jutrzejszy. Nie było czasu do stracenia. Dwadzieścia cztery godziny, w każdém położeniu, a nadewszystko w takiém, w jakiém ja znajdowałem się w obecnéj chwili, krótkim są wstępem do trzech lub cztero-miesięcznéj podróży.
Przytém spodziewałem się jechać w dobrem towarzystwie. Podróż samotna, pieszo, z kijem w ręku, przystoi niefrasobliwemu studentowi lub poecie dumającemu. Na nieszczęście, przeszedłem już ten wiek, w którym gość uniwersytetów mięsza na drodze bitéj, wesoły swój śpiew, z grubijańskiém klęciem furmanów; a jeżeli jestem poetą, jestem poetą czynnym, człowiekiem do walki i zapasów, dumającym po zwycięztwie lub klęsce, i koniec.
Zresztą, blisko przed sześcią miesiącami myśl o podróży do Hiszpanii już jako marzenie rozjaśniło jeden z wieczorów naszych. Zebrawszy się razem, Giraud, Boulanger, Maquet, syn mój i ja, na przestrzeni leżącéj w końcu mojego ogrodu, pomiędzy letnim gabinetem moim do pracy, a zimowym domkiem moich małp, zapuściliśmy naprzód wzrok nasz w ten ogromny horyzont, obejmujący od Lu-