A więc, żegnam Madryt, miasto gościnne, żegnam, szczere przyjaźnie od wczora, a które jednak będą wiecznemi; żegnam was oczy axamitne, dla których Byron stał się niewierny pięknościom angielskim; żegnam was śliczne rączki machające wachlarzem zwinnym i brzęczącym; żegnam nóżki, z których najpospolitsze wdziały by pantofelek Kopciuszka, albo nawet pani, pantofelek jeszcze mniejszy, i który ja jeden tylko znam.
Kiedy mówię ja jeden, mylę się, ponieważ pani wiesz że nie mam tajemnic dla ciebie.
Ale, kiedy onegdaj byłem na pożegnaniu u księcia Montpensier, raczył mi powiedziéć że na jego prośbę królowa Jejmość Hiszpańska mianowała mnie kommandorem orderu Karola III; a powróciwszy, przed dwoma godzinami, znalazłem krzyż i gwiazdę księcia d’Ossuna, który prosił, abym je przyjął na pamiątkę.
Widzisz pani, że mam słuszny powód żałować Madrytu.