ciennes aż do Montmorency, sześć mil francuzkich najpiękniejszego w świecie kraju; a że jest w charakterze człowieka, właśnie pożądać przeciwnych rzeczy tym jakie posiada, zaczęliśmy, zamiast téj świeżéj doliny, rzeki płynącej śród pełnych brzegów, pagórków okrytych zielonem i cienistem drzewem, zaczęliśmy pożądać Hiszpanii z jej skalistemi wąwozami, z rzekami bez wody, z piaszczystemi i jałowemi płaszczyznami. Wtedy, w chwili entuzyazmu, wykonaliśmy przysięgę, jeden za drugim, jak Horacyusze Davida, że pojedziemy do Hiszpanii wszyscy sześciu razem.
Potém, naturalnie, wypadki zupełnie inny wzięły obrót niżeliśmy się spodziewali, i zupełnie zapomniałem o przysiędze i prawie o Hiszpanii, gdy jednego ranka, we trzy miesiące po wspomnionym wieczorze, Giraud, i Desbarolles, w ubiorze podróżnym, zakołatali do drzwi moich, zapytując czy jestem gotów. Zastali mię toczącego skałę Syzyfa, która codziennie odepchnięta przezemnie, codzień spada znowu na mnie. Podniosłem na chwilę oczy, od papieru, położyłem na chwilę pióro na biórku, dałem im kilka adressów, kilka rekomendacyj, uściskałem wzdychając, zazdroszcząc téj swobody piérwszych moich dni, którą oni zachowali, a ja straciłem. Odprowadziłem ich nareszcie do drzwi, przeprowadzałem oczyma aż na zakręt ulicy, i wróciłem
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/24
Ta strona została przepisana.