Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/250

Ta strona została przepisana.

padku jeśliby fatalność jaka przeszkodziła nam widzieć się z sobą w Hiszpanii lub w Algeryi, dał mi swój adress do Londynu i do Iudyów Wschodnich.
Gdy już wszystko było w pogotowiu; kiedy Giraud mocno przywiązał kosz z żywnością na imperyale, kiedy Maquet i Boulanger opatrzyli broń; kiedy Aleksander włożył granaty w chustkę przywiązaną za cztery końce do wierzchołka powozu; kiedy Don Riego i Achard skończyli palić cigaretta; kiedy z moim Anglikiem zrobiliśmy wszelkie rozporządzenia potrzebne, żebyśmy się spotkać kiedyś z sobą mogli bądź w Hiszpanii, bądź w Algeryi, bądź w Londynie, bądź w Indyach Wschodnich, wsiadłem do powozu; pięciu moich towarzyszy także się tu wtłoczyło wraz ze mną; Giraud wsiadł na Capitana, Achard na Curbonara — tak się nazywały dwa muły; — i puściliśmy się w drogę.
Wtedy ujrzeliśmy przy świetle dzienném tę przepaścistą pochyłość, którą widzieliśmy tylko w nocy, i która spada z Muradoro na brzegi Tagu, przeskakuje most Alcantara, i środkiem rudéj płaszczyzny, rysuje się jak wstęga kurzawy, trzymając się o ćwierć mili od Tagu, takichże prawie zakrętów jak ta rzeka.
Wszystko tu było malownicze; zwaliska starego młyna leżały na brzegach rzeki, która roztrącała wody swoję ze strasznym rykiem o skały swojego