Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/253

Ta strona została przepisana.

Zwodnicza nadzieja mówiła nam ścicha, że w kuchni bydź musi ta illuminacya.
W miarę jakeśmy się zbliżali, ucho łączyło się z wzrokiem dla zaspokojenia nas. Wesołe dźwięki dochodziły aż do nas; to jest nerwowe grzechotanie kastanijetów, metalliczny warkot tamburyna, i brzęk gitary narodowéj. Była więc uroczystość w Villa-Mejor.
— Wybornie! — rzekł Aleksander. — Mieć będziemy nietylko nocleg i wieczerzę, ale jeszcze wieczór tańcujący. Desbarolles, mój przyjacielu, skocz na ziemię, złóż moje uszanowanie pani domu, i oświadcz najpiękniejszą jak tylko umiesz hiszpańską mową, że zapraszam ją do piérwszego tańca.
Muły już się zatrzymały; powóz poszedł za ich przykładem, i zbliżyliśmy się....
Dom, przypatrzywszy mu się zbliska, tracił na gościnnéj powierzchowności, drzwi były zatarasowane jak w fortecy, i brak wszelkiéj istoty żyjącéj w progu i w około, nadawał szczególniejszą postać temu domowi, tak wesołemu, tak hucznemu wewnątrz, tak pustemu, tak smutnemu i milczącemu zewnątrz.
Mayoral odebrał rozkaz zapukać do drzwi.
Nikt nie odpowiadał.
Aleksander podniósł kamień i chciał kontynuować dowcipne przedstawienie Po Północy.