Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/27

Ta strona została przepisana.

czterech narzędziach zniszczenia, jakiemi się otoczyły i zamiast tego, żeby wędki wyciągały karpi na brzeg, karpie wciągały jego wędki w wodę.
Paweł przybył w porę; — późniéj ci pani udzielę biografiję Pawła; — Paweł przybył w porę dla zatrzymania ślicznéj trzciny (arundo donax) u wędki, którą woda unosiła jak strzała, ciągniona przez karpia mającego pilne interessa do Havre.
Maquet naprawił swoję trzcinę w połowie wyciągniętą, zamknął mały portfel rybołowski, odpieczętował mój list, wielkie zrobił oczy, czytał i odczytał sześć wierszy składających go, zebrał cztery wędki i udał się drogą do Chaton, żeby czynnie zająć się wyszukaniem tłómoka żądanéj objętości. Przyjął więc propozycyę.
Ma się rozumiéć, że wprzód nim Maquet stanął na końcu wyspy, karp znajdował się już w Meulan, szedł tym prędzéj, że nie potrzebował nic brać z sobą; zjadł śniadanie, które mu przygotował Maquet, i haczek jaki sobie przywłaszczył zapewne dla strawności.
Paweł wrócił się na koléj żelazną, którą był opuścił przez chwilę dla pieszéj wycieczki, i przybył na ulicę Ouest, pod N. 16. Tu zastał Boulanger’a dumającego naprzeciw ogromnego białego płótna: był to jego obraz na wystawę roku 1847. Miał przedstawiać adoracyę Trzech Królów.