Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/271

Ta strona została przepisana.

— A kiedy pomyślę że to ja właśnie jestem tego przyczyną, rzekł Giraud.
— Jak to, ty?
— Głowa moja leżała na jego piersiach.
— A przytém noga Don Riego leżała na mojéj szyi, rzekł Maquet.
— Ale jakże przyszło do tego?
— Och! bardzo prędko. Gawędziliśmy o wojnie i o miłości, jak powiada Annibal de Coconnas. Desbarolles drzemał, Don Riego chrapał. Przysunąłem się bardzo lekko żeby przycisnąć nos Desbarollowi, gdy w tém powóz przechylać się zaczął.
— No! zdaje mi się że przewrócimy się, rzekł Boulanger. — Zdaje mi się że przewracamy się, dodał Maquet. — Zdaje mi się że przewróciliśmy się, rzekłem.
W rzeczy saméj, powóz powoli położył się na boku.
Nagle, jak gdyby źle mu było w tém położeniu, przewrócił się; ziemia ustępować zaczęła pod nami.
Teraz zmieniła się postać rzeczy; byliśmy głową na dół, a nogami w górę, szarpiąc się pośród kordelasów i karabinów. Maquet podemną, ja na Maquet, Don Riego na mnie.
Wszystko było poprzekładane Boulangerem i Desbarollem.