Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/272

Ta strona została przepisana.

— Panowie, cicho bądźmy — rzekł Boulanger; — zdaje mi się że jesteśmy w przepaści, którą mogłem dojrzeć, kiedy powóz przechylać się zaczął; im mniéj ruszać się będziemy, tém większa będzie nadzieja ratunku.
Rada była dobra; usłuchaliśmy jéj. Tylko Maquet rzekł, z zimną krwią, jaką w nim znasz pani:
— Róbcie jak chcecie; tylko pamiętajcie że ja duszę się, i że jeżeli to potrwa pięć minut, umrę.
Zrozumiesz pani jaki był skutek przestrogi. Desbarolles zupełnie przebudzony, i jeden co był na swoich nogach — dalibóg Opatrzność czuwa nad spiącemi, Desbarolles zapukał w okno krzycząc na mayorala żeby otworzył.
Mayoral zajęty był wyprzęganiem mułów. Nie więcéj zwracał uwagi na nas, jak gdyby nas nie było na świecie.
— Otwórz — krzyknął Desbarolles — albo wyłamię twoje drzwiczki!
Oh! teraz usłyszał, i otworzył.
Desbarolles wysiadł piérwszy, z karabinem w ręku.
To nam dało trochę więcéj miejsca, i Don Riego mógł zdjąć nogę z szyi Maquet’a.
Maquet korzystał z tego żeby odświeżyć powietrze w płucach.
Wysiadłszy już, Desbarolles ciągnął Don Riego do siebie. Po niesłychanych wysileniach Don Riego znalazł się przy Desbarollu.