Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/274

Ta strona została przepisana.

Przytém jeden szczegół bardziéj jeszcze wikłał ten wypadek. Zaledwo zsiadł z kozłów mayoral, wyrwał latarnie i zgasił.
To oświeciło Maqueta; przestał bić mayorala, ale chwycił go za kołnierz i pociągnął ku przepaści.
Mayoral sądził że wybiła ostatnia jego godzina; wyprężył się ze wszystkich swoich sił. Ale Maquet silną ma dłoń, i pomimo oporu, mayoral, przytém kolbą z tyłu popychany, ujrzał się wkrótce nad brzegiem przepaści.
Zsiniał.
— Jeżeli chcecie mnie zabić, zabijcie natychmiast, rzekł zamykając oczy.
Gdyby się opierał, nieochybnie by zginął. Pokora wzruszyła Maąueta, puścił go.
— Teraz, — rzekł puszczając go — trzeba uprzedzić Dumasa. Jesteśmy tylko na początku sztuki. Kto z ochotników, co włada nogami i płucami, zechce iśdź po Dumasa?
— Ja pójdę, rzekł Giraud.
I poszedł.
Wiesz resztę, a raczéj nic nie wiesz jeszcze pani, gdyż reszta schodziła teraz ze wzgórza dobitnie rysującego się na horyzoncie, które księżyc oświecał srebrzystym promieniem.
Horyzont ten był bardzo blisko nas.