Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/283

Ta strona została przepisana.

Wszelako, po upływie godziny, Achard zatrzymał się i rzekł:
— Ach! tak, ale, ach tak! ale, Desbarolles?...
Każdy wybornie zrozumiał interpellacyę Acharda, i czekał na odpowiedź tłumacza przysięgłego.
— Kiedy zobaczycie długą aleję, — rzekł Desbarolles, — bądźcie pewni że jesteście blisko Aranjuez.
Odpowiedź ta była przyjęta z mniejszą uprzejmością niżeli piérwsza; widać w tém było coś niepewnego i zakłopotanego.
Przytem, jak okiem sięgnąć, widać było tylko ogromne stepy piasków.
Szliśmy jeszcze godzinę.
Szemranie podnosić się zaczynało.
— Panowie, — rzekłem — podaję wniosek: wyciąć krzewy i trawę, ułożyć w stós, podpalić, i otuliwszy się płaszczami, zasnąć przy tym ogniu.
Większość wahała się przez chwilę, i przychyliła się nakoniec do mojego zdania.
— Panowie, — rzekł Desbarolles, — poznaję wybornie miejscowość, przechodziliśmy tędy nazajutrz po zgonie biednego naszego charta, i uszliśmy tego dnia mil ośmnaście. Byliśmy zatém więcéj znużeni niżeli jesteście. Giraud nawet usiadł na kamieniu, gdzie teraz siedzi mały Dumas. Czy przypominasz sobie, Giraud?