— Piérwsza brama, którą spotkacie — rzekł Desbarolles, — będzie Aranjuez.
— Tak, ale jak daleko od bramy do miasta?
— Małe ćwierć mili.
Przez chwilę, Maquet, Achard i Aleksander, chcieli zadusić Desbarolla; ale Desbarolles, zrozumiawszy niebezpieczeństwo, przysięgał tą razą że jest to prawda prawdziwa.
Za kwadrans stanęliśmy u bramy; za dziesięć minut poém byliśmy w mieście. Piąta godzina była kiedy przechodziliśmy pod arkadami, zdobiącemi wnijście.
Była już pora; rozpacz zaczynała nas ogarniać; siedm godzin szliśmy, i nic nie mieliśmy w ustach od wczora o godzinie drugiéj, wyjąwszy kilka kropel wody z kaskady Desbarolla.
Szczęściem, oberża Parador de la Costurera, była niedaleko. Należało tylko zachować ostrożność w sposobie przedstawienia się, żeby nie przestraszyć gospodarza.
Potém wszedłszy, należało bydź bardzo grzecznemi żeby otrzymać wieczerzę. Nic nie uczy dobréj maniery, jak podróż do Hiszpanii.
Zapukaliśmy z lekka; potém mocniéj, potém jeszcze trochę mocniéj.
Nareszcie dał się słyszeć jakiś gwar.
— Czy to wy, Manuelu? zapytał Desbarolles.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/286
Ta strona została przepisana.