Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/292

Ta strona została przepisana.

ściem dla nas, że każdy z nas miał przy téj okoliczności karabin.
Corregidor potrząsł głową na znak powątpiewania, i odpowiedział że na piętnaście mil do koła, zna tylko siedmiu bandytów księcia d’Ossumy, i że to nie mogli bydź oni, gdyż w wiliję zatrzymali powóz pocztowy w lasach Alamine.
Zresztą, obiecał powziąć o tém wiadomość.
We dwie godziny potém, otrzymaliśmy list od pana Corregidora; zebrał wiadomości, i donosił nam „że ludzie co nas nastraszyli“, nie są bynajmniéj bandyci, ale gwardya Królowéj Jéj Mości.
Odpowiedziałem panu Corregidorowi, że szczęściem było dla ludzi o których mowa, że nas nie nastraszyli, bo gdyby nabawili nas strachu, możeby źle skończyło się dla nich.
Dodałem że wzywam panów z gwardyi królowéj, jeżeli cóś podobnego zdarzy się, żeby nie przychodzili tak, bez ostrzeżenia, napadać o godzinie dziesiątéj wieczorem na karawanę francuzką, gdyż, nie powiem że tego lub owego dnia, ale téj lub owéj nocy, rzecz może źle skończyć się dla nich.
Kończyłem pisać list w kastyllańskiéj mowie na sposób Desbarolla, kiedy usłyszeliśmy wielki zgiełk; wyjrzeliśmy przez okno, i spostrzegliśmy naszego mayorala wlokącego szczątki powozu. Cała ludność Aranjuez postępowała za lichemi szczątkami.