— Ile należy za ten wyborny obiad? zapytał Francuz z ulicy Sainte-Appoline.
— Tres pecettas, sennor, odpowiedział Jocrisse.
Co znaczyło w naszym języku trzy franki.
Zrobiłem uwagę, i ta uwaga ogólna stosuje się do wszystkich krajów które zwiedziłem, że niemasz obiadu droższego nad zły obiad, a nawet, nad obiad nieobecny.
Zapłaciliśmy.
— Do licha, zjadłbym jeszcze cokolwiek, rzekł Aleksander zapłaciwszy.
— Panowie — rzekł Francuz z ulicy Sainte-Appoline — mam w kieszeni powozu kaczkę, którą mój gospodarz w Madrycie, człowiek bardzo przezorny, wsunął mi w kieszeń w chwili kiedy się z nim żegnałem.
— A ja, panowie — rzekłem — mam na imperyale dyliżansu kosz. No, Giraud, po co mię trącasz nogą pod stołem.
— Mam, powiadam, kosz zawierający...
— Dobrze, — rzekł Giraud, — już zaczął. Długo potrwa kosz.
— Zawierający szynkę z Grenady, dwie faseczki masła z Presale, trzy butelki oliwy i butelkę octu, nie licząc salcesonów, oliwków i innego jadła. Giraud, mój przyjacielu, ty co jesteś kommissarzem generalnym żywności....
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/304
Ta strona została przepisana.