Rzecz ta należy do specyalności Giraud, który wynalazł pokojówkę.
Pokojówką było dziecię czternastoletnie, wzrostu takiego jaki we Francyi ma dziesięcioletnia dziewczynka. Splotła z tak niedbałą elegancyą długie czarne swe włosy, z ciemnych oczu ciskała ogień tak umiejętnie skombinowany z ogniem rozmawiających, że na pierwsze spojrzenie zwracała uwagę na siebie.
W rzeczy saméj, dziecię to zmusiło nas patrzeć na nie z większą ciekawością, niżby to uczynić mogła kobieta piękna albo brzydka.
Wszystko w niéj, ton mowy, uśmiech, ruchy, zapowiadały: jestem kobieta, uwielbiajcie mnie lub kochajcie, ale nadewszystko patrzcie na mnie.
Ta osobliwsza mała istotka, na którą tylko patrzyliśmy, pokazała nam pokoje nasze, zapytując czego potrzebujemy. Każdy więc otworzył swój „nécessaire“, zażądał wody ciepłéj lub zimnéj, i zaczął toaletę nocną. Bądź naiwność, bądź bezwstyd był powodem, że nic nie obchodziło naszéj muchacha. Daléj usługiwała, zwijając się i przęślizgając się pomiędzy nami jak wąż, rozumiejąc i wykonywając najdrobniejsze rozkazy nasze, bądź ustne, bądź mimiczne, ze zręcznością, punktualnością i pojętnością nadzwyczajną.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/324
Ta strona została przepisana.