Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/325

Ta strona została przepisana.

Przekonani że już jej nazajutrz nie zobaczemy, daliśmy jéj parę monet i odprawiliśmy.
O północy, jakeśmy przewidzieli. mosso obudzi! nas. Zobaczyliśmy wówczas że jest to taktyka przyjęta od wszystkich mossos w Hiszpanii południowéj; ale nie zważaliśmy bynajmnéj na wołanie, i poprzestaliśmy na odpowiedzi, na wzór garsonów w restauracjach:
— Dobrze! Zaraz!
Ma się rozumieć, że także na wzór garsonów, nie poszliśmy zaraz.
Wiedzieliśmy że powóz jest to my, jak Ludwik XIV wiedział że kraj jest to on.
O godzinie trzeciéj, mayoral osobiście nas obudził.
Z tyłu za mayoralem, szła nasza mała pokojówka.
— O sennores — rzekła tonem najżałośniejszym, jaki tylko wynaleźć mogła — padrona widziała dwie monety, któreście mi dali, i odebrała, a ja teraz nic nie mam.
A gdy mówiła, zrzenice weszły w grę, drobne rączki w błagania, włosy spadły na śniade ramiona.
Nie wierzyliśmy ani słowa téj historyi, a przecież daliśmy jéj monetę, o którą prosiła.
Biedne dziecię! jeżeli dla jednéj monety szafujesz tyle uśmiechów, prześlicznych spojrzeń, uściśnień drobnemi rączkami, wiele będziesz miała monet, a