Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/342

Ta strona została przepisana.

de los Siete Suelos, i rzuciwszy okiem na ten wesoły domek, zawrócisz się prędko na lewo i będziesz szła daléj w górę, dojdziesz do Albambry.
Poszliśmy naprzód do Generalifu.
Ale przyszedłszy do kąta, jaki tworzą dwie aleje, usłyszeliśmy karczmę, o któréj tylko co mówiłem, śpiewającą tak wesoło na słońcu, przy brzęku kastarrijetów, że zatrzymaliśmy się nagle żeby przypatrzyć się domkowi jaśniejącemu białością, nad którym wahała się wdzięcznie ruchoma sylwetka, liści kołysanych wiatrem z gór. Szczególniejszy charakter domkowi temu nadewszystko nadawało długie grono czerwonego pieprzu tureckiego wiszące u jednego okna; możnaby rzec że jest to fantazya Decamps’a. Wchodzi się do ogródka po trzech stopniach, a wówczas znajdujemy się w altanie, co powstała z jednéj łodygi, która jak wąż wiła się w górę koło pnia drzewa figowego, i swawolnie i płocho przeciskała się przez kratę drewnianą, jaką pan domu kazał zrobić dla niéj, żeby się mogła rozpinać swobodnie. W téj altanie stało kilka stołów, ani bogatszych, ani uboższych od stołów w Montmorency i Saint-Cloud, tojest składających się z czterech pieńków wetkniętych w ziemię, z dwóch desek przybitych do tych czterech pieńków, i z krótkiego obrusa. U jednego stołu, z którego przez ostrożność zapewne zdjęto obrus, popijało dwóch