Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/354

Ta strona została przepisana.

Co jest najpiękniejszego w Generalifie, pani, to nie jego sale, kąpiele, korytarze; znajdziemy to wszystko w Alhambrze, piękniejsze i lepiéj zachowane; ale ogrody, woda, widok. Pozostań więc w tych ogrodach ile możesz najdłużéj, upój się wonnością jakiéj nigdzie nie znajdziesz, bo nigdzie nie będą skupione na mniejszéj przestrzeni tyle pomarańcz, tyle róż, tyle jaśminów; niech cię przesięk nie ta łagodna świeżość, jaka podnosi się z wody, ho nigdzie nie ujrzysz tyle wytryskujących zrzódeł, tyle spadających kaskad, tyle strumieni toczących się; nareszcie spojrzyj przez wszystkie otwory, a każdy otwór będzie oknem do raju.
A co cię nadewszystko zachwyci, to owa wonność Arabii unosząca się w powietrzu. Pominąwszy białą warstę, którą powleczono te śliczne mury, powycinane niegdyś jak wachlarze z kości słoniowéj, i która zapełniając wszelkie przedziały, zostawiła tylko cóś nakształt makaronu wijącego się po ścianach; pominąwszy ten pewny rodzaj nieładu jaki natura, uradowana że jest wreszcie swobodną po tylu latach niewoli, wprowadziła do ogrodów; mniemałabyś, pani, że Maurowie o sto kroków znajdują się od ciebie, i co chwila spodziewać się będziesz ujrzeć piękną sułtankę Zoreidę, wychodzącą przez jednę z tajemniczych bram pałacu Boabdila, żeby usiąśdź pod olbrzymim cyprysem, który zachował jéj imię.