telników pragnących wiedziéć o wszystkiém i posiadać najdokładniejsze szczegóły tej nieobecności, odsyłam do Listów moich o Hiszpanii.
Wjeżdżając do portu Kadyxu, nie zwracaliśmy uwagi na to czarowne miasto, które według Byrona, jako
Biała córa słonych wód przestworza,
Wzrasta śród lazuru nieba i morza.
Ale zwracaliśmy ją jedynie na przystań.
Przystań ta przedstawiła się oczom naszym na kształt istnego lasu masztów, wśród których z radością ujrzeliśmy wznoszące się dwa kominy, i powiewające dwie bandery.
Obie te bandery były trójkolorowe.
Zamiast więc jednego francuzkiego statku, znaleźliśmy w przystani aż dwa.
Wysiedliśmy nad brzegiem, i podczas gdy moi towarzysze czuwali nad wylądowaniem, ja pobiegłem na komorę dla powzięcia tam potrzebnych informacyj.
Statki te nazywały się Acheron i Szybki.
Acheron, przed trzema dniami przybyły, miał przewieść na brzeg marokański p. Duchâteau naszego konsula, obowiązanego doręczyć Aba-er-Rachmanowi podarki od króla francuzów.
O przeznaczeniu Szybkiego który przybył dopiero wczoraj, dotąd stanowczo niewiedziano.
Całą zatem nadzieję pokładaliśmy w Szybkim.
Po zwykłych trudnościach, komora przepuściła nas i dążąc ulicami nieco szerszemi, lecz równie niegodziwie brukowanemi jak ulice Sewilli, Grenady i Kordowy, udaliśmy się ku hotelowi Europy.
Jeszcześmy się tam nierozgościli, gdy mi już oznajmiono pana Vial, drugiego z rzędu oficera korwety Szybki.
Wpośród powszechnéj niespokojności, umiałem zawsze zachować pogodę jaka przystoi naczelnikom wypraw; obróciłem