w ministeryum marynarki, mógł dostać dymissyą bez emerytury. To przykre położenie niepokoiło go. Czy z powodu mizantropii, czy też z powoda bojaźliwości, mało się nam pokazywał.
Chirurg, pan Marques, miał lat dwadzieścia pięć do sześciu; zastępował na statku Szybki chirurga okrętowego, niewiem dobrze czy urlopowanego czy też chorego. Należał do armii lądowéj; i jak mówią w pałacu Instytutu, nie był jeszcze obznajmiony ze zdradliwym żywiołem. Maquet i Giraud zostali mu wyłącznie poleceni.
Kominissyoner, pan Rebec, nietylko przybył wprost z Marsylii, ale się tam i urodził; a to pochodzenie od razu zbliżyło nas ku sobie. W rzeczy saméj, jak pani wiadomo, Marsylia to druga dla mnie ojczyzna, wiele bowiem doznałem w niéj gościnności; kilku najlepszych przyjaciół moich pochodzi z Marsylii, jako to: Méry, Autran. Kiedy zapragnąłem utworzyć dwa typy: jeden, roztropności do najwyższego stopnia posuniętéj, drugi, posuniętego do ostatnich granic honoru handlowego, pożyczyłem ich u téj córy staréj Focyi, którą kocham jak matkę, a nazwałem je Dantes i Morrel.
Resztę załogi stanowili podoficerowie i majtkowie, razem około stu dwudziestu ludzi.
Wówczas zaledwie zdołaliśmy zabrać powierzchowną tylko znajomość: gdyż zaraz po naszem wejściu na pokład zaczęto ruszać z miejsca.
Przepowiednia Vial’a, co do barometru, nie sprawdziła się; zamiast przyrzeczonéj nam stałéj pogody, padał deszcz drobny zarzucający mglistą zasłoną to miasto lazuru, szmaragdu i złota, które zowią Kadyxem; ale Viai ciągle przy swojem obstawał; utrzymywał że skoro wypłyniemy z portu, barometr pójdzie w górę; że wiatr na pełnem morzu, pędząc przed sobą mgłę i chmury, jeszcze przed południem, w zamian za listopa-
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/379
Ta strona została przepisana.