zanie kolorów. Pod ręką mam karabin nabity kulą, i czekam na delfiny, oraz strzelbę nabitą śrutem na cześć margatów, mew, aglościgów, lub jakiegobądź ptastwa które zechce sprawić nam tę przyjemność i przelatywać w odległości strzału.
Część załogi jest na pomoście, reszta niema nie do czynienia, to jest śpi, gra lub gawędzi na pierwszym spodzie, jakby dowiedziano w teatrze opery; dwudziestu lub dwudziestu pięciu ludzi widzialnych stanowią malowniczą grupę na przedziale między pomostami, u stóp windy lub na działach.
Trzech chłopców okrętowych igra z naszemi amputowanemi, które skaczące zbierają rzucane sobie okruchy chleba, i ciągle okazują największą obojętność dla nakazywanéj sobie przymusowéj zmiany miejsca.
Statek płynie sam przez się, jak okręt Argos, i aby nim kierować, niepotrzeba innéj potęgi, innéj woli, prócz potęgi i woli sternika, który niedbale obraca kołem to w prawo, to w lewo.
Czuć się w ten sposób unoszonym ku nieznajoméj okolicy, jest to zaiste pewna przyjemność.
Ta nieznajoma okolica leży przed nami, zbliżamy się do niéj co chwila. Vial prawdę powiedział, niebo się wyjaśnia, morze się uspokaja. Pomiędzy Oceanem a Śródziemnem morzem istnieje widoczny nurt. Lecz pojmujesz pani że to co żaglowy okręt w wielką niespokojność wprawić może, nie troszczy zgoła królów morza, którzy orzą państwo swoje, zasiadłszy na ognistym tronie, z koroną dymu na czole.
Ciągle mówią o długotrwałości morskiéj podróży. Być może iż na wielkich szerokościach, tam gdzie ląd znikł zupełnie, gdzie o ile zdołasz zasięgnąć okiem, widać tylko samo niebo i wodę, być może, powtarzam, iż nuda i słabość jéj poprzednik lub towarzysz, zasiadają obok podróżnika; lecz dla myśliciela, zaiste, to jest dla człowieka usiłującego zanurzyć spojrzenia swoje w otchłaniach morza lub w głębokościach niebios, tych dwóch
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/383
Ta strona została przepisana.