Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/387

Ta strona została przepisana.
W PRZYSTANI.

O pół do siódméj wieczorem, to jest, gdy już noc zapadła, zarzuciliśmy kotwice prawie o pół mili od Tangeru.
Nadaremnie było myśléć o dostaniu się do miasta tego samego wieczoru, to też gdy oznajmiono że już na stole, bez żadnéj trudności zeszliśmy do jadalnéj sali.
Giraud, skoro uczuł że ruch ustaje lub prawie nic go nieczuć, wyszedł ze swojéj kajuty na pomoście, a Maquet ośmielił się opuścić swoję kajutę przy oficerskiéj kwaterze umieszczoną. Tak więc, wyjąwszy Aleksandra znajdowaliśmy się w wielkim komplecie.
Porucznik Vial jadł z nami, bo kapitan miał zwyczaj zapraszać co dzień jednego ze swoich oficerów po kolei, na śniadanie i obiad.
Przy śniadaniu, Desbarolles i ja dotrzymaliśmy placu, Boulanger wstał gdy podano pieczeń i poszedł przechadzać się na pomost; Giraud zaś i Maquet, równie jak Brutus i Cassius, jaśnieli swą nieobecnością.
Giraud prosił o potrawy z oliwą i octem, Maquet o herbatę.
Możesz pani śledzić stopniowanie istniejące pomiędzy mną a Maquet’em przechodząc przez Boulanger’a.
Uczta więc była wesoła, bo surowizny zemdliły Giraud’a, a herbata osłabiła Maquet’a; Boulanger który tylko w połowie