uspokoiło. W rzeczy saméj, powoli otworzył duże oczy osłupiałe, poruszył ustami i rzekł:
— Dla czego mnie podnoszą?
Podtrzymując Pawła, zawołałem Piotra.
Piotr wszedł.
— Ah! Paweł zwaryował? zapytałem.
— Nie, panie, Paweł upił się.
I wyszedł.
Wiedziałem że Piotr miał urazę do Pawła, od tej nieszczęsnéj propozycyi o zmianę imienia, jaką mu nierostropnie zrobiłem; rzadko przeto słuchałem częstych jego doniesień przeciwko niemu. Ale tą razą oskarżenie wydało mi się tak podobném do prawdy, że oświeciło mój umysł. Wszelako przypomniawszy że jest pewny kraj, gdzie niekarzą obwinionego bez przyznania się winowajcy, obróciłem się ku Pawłowi, i podtrzymując go ciągle palcem przy ścianie, zapytałem:
— Pawle, czy prawda że upiłeś się?
Ale Paweł już zamknął znowu usta i oczy. Paweł nie odpowiadał, zasnął.
Sen taki wydał mi się bardziéj przekonywającym niżeli zeznania całego świata. Zawołałem stangreta, kazałem położyć Pawła w łóżko, i oznajmić mi kiedy Paweł obudzi się.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/39
Ta strona została przepisana.