Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/395

Ta strona została przepisana.

a w łodzi umieszczono tuzin karabinów; z resztą, w razie potrzeby, działa korwety mogły rozciągnąć nad nami swoję opiekę.
Schodząc po okrętowych schodkach, ujrzeliśmy spiesznie ku nam płynącą barkę i dającą nam znaki: że zaś widoczną było rzeczą iż wyłącznie z Szybkim miała do czynienia, zatrzymaliśmy się; płynął na niéj wczorajszy nasz janczar, El-Arbi-Bernat. Pan Florat, za pomocą przybliżajacéj lunety, z terarsu konsulatu dostrzegł nasze przygotowania do rybołówstwa i przysłał nam go. — Ponieważ był to dzień targu w Tangerze, i brzeg wkrótce pokryć się miał arabami do miasta przybywającemi, pan Florat zatem lękał się aby nie zaszło jakie nieporozumienie pomiędzy bumusami a surdutami.
Wszystko to wyjaśnił nam złą hiszpańską mową sam El-Arbi-Bernat, widocznie szczęśliwy i dumny z danego sobie zlecenia.
Skoro protektora naszego umieszczono na przodzie łodzi, gwizdawka sternika dała znak odpłynięcia; prostopadle wzniesione wiosła zniżyły się jednocześnie uderzając o wodę, i łódź nasza rozpoczynając pochód, ruszyła ku brzegowi.
Powiedzieliśmy już że Szybki był to zwyczajny gość w Tangerze. Vial więc znał się dobrze z przystanią, skierował zatem ku górze na któréj błyszczały ognie i po za którą weszło słońce. Spytałem o jéj nazwisko, była to Scharff.
U stóp téj góry, z prawéj strony starego Tangeru, rzeka Ued-Eszak wpada do morza; skierowaliśmy się ku jéj ujściu; morze opadało.
Płynęliśmy korytem téj rzeki, lecz niemogliśmy posunąć się daleko w górę, bo łódź nasza, zbyt przeładowana, nabrała blisko trzy stopy wody.
Wreszcie osiadła na piasku, a więc stanęliśmy.
Nie usiłowaliśmy nawet dostać się do innego punktu na lądzie, bo chociaż morze było spokojne, jednak bałwany gwałtownie o brzeg uderzały, łódź więc łatwo przewrócić się mogła.