Dwaj majtkowie skoczyli w wodę niezawinąwszy nawet spodni i złączone ramiona swoje przedstawili Vialowi, który usiadł na nich jakby na siodle, ujął każdego majtka za kołnierz i skierował ich ku brzegowi, gdzie go bez przypadku złożyli.
Każdy z nas kolejno przybył tamże tą samą drogą i tym samym sposobem.
Skoro łódź po wypróżnieniu znowu w ruch wprawiona być mogła, korytem rzeki popchnięto ją w głąb lądu, aż póki powtórnie nie osiadła. Teraz już się o nią nie troszczono, bo rzeka, dzięki odpływowi, coraz płytsza, zapewniała dostatecznie iż dla braku wody na powrót łodzi do morza niecofnie.
Z czółnem niepotrzebowano zachowywać takich ostrożności skierowano je ku pierwszemu lepszemu punktowi na brzegu, a gdy do pewnéj odległości przybyło, majtkowie rzucili się w morze jak kormorany i popchnęli czółno aż na piasek.
W téj chwili przeleciała morska jaskółka. Strzeliłem, a raniona padła po drugiéj stronie Uedu.
Gdym się zbliżał do brzegu, rozmyślając czy warto iść w wodę za tak nędzną zwierzyną, za wzgórzem dostrzegłem połyskujący koniec długiéj strzelby, a potem kaptur burnusa, wreszcie bronzową głowę i nakoniec całą postać araba z bosemi nogami.
Mniemał zapewne że to jego rodak wystrzelił, ale ujrzawszy nas zatrzymał się.
Dotąd araba widziałem tylko na obrazach Delacroix lub Vernet’a, na rycinach Raffet’a lub Decamps’a; to więc żywe wyobrażenie afrykańskiego ludu, co się stopniowo przedemną rysowało, i zatrzymawszy się na mój widok, stanęło o trzydzieści kroków odemnie, nieruchome, ze strzelbą na ramieniu i nogą naprzód wystawioną, podobne do posągu spokojności a raczéj ostrożności, głębokie na mnie sprawiło wrażenie. Widoczną było rzeczą, że gdybym był sam, arab byłby wielce po-
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/396
Ta strona została przepisana.