Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/41

Ta strona została przepisana.

pomięszaniu języków, jakie często postrzegałem, Paweł nie zapomniał swojego, Paweł mógł bydź dla mnie najużyteczniejszym jako tłumacz.
Otoż dla czego Paweł, z wyłączeniem innych, wybrany został do towarzyszenia nam. Już nie neofitę Pawła albo Piotra brałem z sobą, ale Araba Eau de Benjoin.
Zostawiłaś nas, pani, doświadczających piérwszych drgań żelaznéj drogi, dnia 3 Października o pół do siódmej wieczorem, właśnie w téj chwili kiedy nasi kwatermistrze Giraud i Desbarolles, wyjechawszy przed trzema miesiącami, przebiegłszy już Kataloniję, La Mauche, Andaluzyę, kołatają podług wszelkiego prawdopodobieństwa, znużeni trudem i zadyszani od upałów, do drzwi jakiejś venty w Staréj Kastylii, których wcale otworzyć im nie chcą.
Kiedy znajdujemy się na żelaznéj drodze bardzo miłéj, kiedy noc głęboka, kiedy ta noc jest sierotą po księżycu, i w żałobie po gwiazdach, kiedy zagrażają pięć innych nocy w dyliżansie, najlepiéj wtedy będzie zasnąć. A zatém usnęliśmy.
Nagle brak wszelkiego ruchu przebudził nas.
Kiedy pociąg idący po szynach drogi żelaznéj przestaje toczyć się, dwie tylko rzeczy przypuścić można: że pociąg przybył już do stacyi, lub że przygoda trafiła się pociągowi. Wysunęliśmy cztéry