Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/421

Ta strona została przepisana.

Kto umie na pamięć dwadzieścia wierszy z koranu, jest godzien pierwszego stopnia uniwersyteckiego.
Ten kto umie ich pięćdziesiąt jest niby magistrem.
Kto zaś umie sto, jest talebem.
Taleb jest to mędrzec!
Skoro który uczeń zająknie się lub omyli, natychmiast dostaje prętem po plecach, co zaraz z pośród ogólnego mruczenia wywołuje ostrzejszą nótę.
Bylibyśmy więcej czasu poświęcili na przypatrzenie się téj wzorowéj szkole, gdyby nauczyciel, z obawy zapewne aby chrześcijańskie spojrzenia niewywarty zgubnego wpływu na młodych prawowiernych, których dusze jego pieczołowitości powierzono, niebył polecił jednemu ze swoich uczniów aby nam zamknął drzwi pod nosem.
Te drzwi były bardzo ładne i rzeczywiście przyjemniéj było patrzeć na nie jak na ową ohydną szkołę, pełną małych potworów z wielkiemi głowy i wysmukłemi kształty.
Były cedrowe, zbudowane w maurytańską arkadę, wybijane wielkiemi mosiężnemi gwoździami, pomiędzy któremi krążyło niezliczone mnóstwo małych gwoździków, nakształt tych jakiemi nasi tapicerowie obijają meble. Te gwoździki tworzyły różnokształtne rysunki.
I rzecz dziwna, figury jakie większa część tych arabesków przedstawiała, były to krzyże lub kwiaty lilii, dwa symbole religii i polityki, które od ośmiu wieków, nieustannie zachód ku wschodowi popychały.
Napatrzywszy się, napodziwiawszy i naszkicowawszy drzwi, ruszyliśmy dalej.
Panowie Roche i Duchâteau niebyli obecni; jak powiedzieliśmy, panDuchitteanpowjózI cesarzowi Abd-el-Rhamanowi podarunki od króla Ludwika Filipa; a pan Roche towarzyszył mu.
W nieobecności tych panów, reprezentowali konsulat bardzo