Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/422

Ta strona została przepisana.

mili zastępcy, a mianowicie pani Roche i panna Florentyna Duchâteau, które przyjęły nas z jak największą uprzejmością: prawda, że na rachunek tego przyjęcia policzyć należy zadowolenie z jakiem biedne wygnanki ujrzały swoich ziomków; bo Tanger nie jest wcale miastem mody i sądzę że zamieszkiwać go jest to zbyt ostra pokuta dla paryżanek.
Pan Florat wspomniał im że pragniemy polować na dzika, były więc tyle łaskawe że pracowały nad przyprowadzeniem do skutku tego zamiaru.
Zdziwisz się pani zapewne, że osoby mające szczęście należeć do płci twojéj, obowiązane byty przygotować polowanie; lecz wiedzieć pani należy iż w okolicach Tangeru niepoluje się tak jak na równinie Saint Denis; że więc trudno było pomyślnie wykonać to zadanie, a z trudnych okoliczności kobiety zwykle najlepiéj się wywikłać umieją.
Rzecz zależała od pana Hay angielskiego konsula.
Nieprawdaż, że to znowu zagadka, dla czego polowanie w okolicach Tangeru zależeć może od angielskiego konsula? Bo pan Hay sam wielki myśliwy, wielkich dokładał starań aby zyska! popularność pomiędzy krajowcami; każdy więc mieszkaniec Tangeru, posiadający strzelbę, żależy od jego widzi mi się, a żaden cudzoziemiec niepoluje wcale, chyba z panem Hay, albo opatrzony jego pozwoleniem.
Trzeba więc było uzyskać pozwolenie, bo o polowaniu z panem Hay nawet myślić niewypadało, gdyż niedawno zwichnął bł nogę.
Panie Roche i Duchâteau zobowiązały się zatem być naszemi pośredniczkami u angielskiego Nemroda, który nietylko udzielił zupełne pozwolenie, lecz dodał nam nadto wybornego towarzysza łowów, pana de Saint-Leger, swojego kanclerza, prawie równie wielkiego myśliwca w obec Boga jak jego naczelnik.