Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/432

Ta strona została przepisana.

Widoczną było rzeczą iż bunt byłby wyniknął niezawodnie, gdyby delikwent zamiast być murzynem, był maurem lub arabem; ale murzyn nawet za pretext do buntu służyć niemógł.
Arabowie pozajmowali na nowo swoje stanowiska, my zaś znowu usiedliśmy.
W ciągu tego chwilowego zdarzenia dostrzegłem iż uśmiech przebiegł po ustach żydów; bo mniemali że arabowie rznąć się będą z chrześcijaninami.
W pięć minut późniéj, pogoda wróciła na wszystkie twarze, i zdawało się że nikt niepamięta o tem co zaszło.
Jednakże wypadek ten któremu może za nadto wielką wagę przypisywaliśmy, oziębił resztę polowania; arabskie kule, niewinnie obok nas przelatujące, podobnie jak ta która na początku polowania za dzikiem wypadła, zdawały się wszystkie mieć dla nas nieprzyjazne zamiary.
Atoli polowanie przeminęło bez przypadku, jednakże musieli przebyć część podpalonego lasu, gdzie gasnący ogień pozostawił warstę węgla na każdem drzewie, na każdej gałęzi, na każdym krzaku. Gdyśmy stamtąd wyszli, brakowało nam tylko podobnéj ale nieco mądrzéj rozłożonéj powłoki, a niemoglibymy nic zazdrościć murzynowi.
Przy końcu łowów, to jest około godziny piątéj wieczorem, jeden maur zabił warchlaka.
Polując zaszliśmy parę mil w głąb okolicy, lecz to nie tyle nas niepokoiło ile utrudzenie; w rzeczy saméj, pan de Saint-Leger który nawiasowo mówiąc, cały dzień polował boso i bez czapki, kazał był saysom aby nam przyprowadzili konie na pewne miejsce, lecz przybywszy na to miejsce zastaliśmy je zupełnie puste.
Wołaliśmy i strzelali, lecz nadaremnie.
Okoliczność tem większéj nabierała wagi, iż żaden arab ani maur niechciał nieść dzika, mięso plugawe, a tem samem zakał