Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/438

Ta strona została przepisana.

swój abrok aby nam pokazać prześliczną głowę, którą natychmiast ukrywała z uśmiechem pełnym nadzwyczajnéj zalotności.
Galatea Wirgiliusza, umykająca ku wierzbom, a pragnąca aby ją widziano nim tam dobiegnie, musi zapewne pochodzić z każdego kraju, a nawet i z Maroko.
Czas jakiś upłynął nim zdołaliśmy objąć wzrokiem wszystkie te przedmioty: figowe drzewo obciążone dziećmi, dziwnych widzów siedzących na ławkach, muzykantów grających na skrzypcach i baskijskich bębnach, żydówki siedzące i ugrupowane, żydówki stojące w otworze drzwi, maurytąnki skurczone na terrasach.
Lecz nakoniec zdołaliśmy zlać wszystko w jednę i tę samą całość, pełną harmonii i barwy.
Przede drzwiami zostawiono puste miejsce i ziemię przykryto kobiercem.
Dawid powiedział coś miejscowym kobietom i jedna z nich wystąpiła zapłoniona, wszakże niedając się prosić. Zachęcana przez towarzyszki i w pośród wybuchu dzikich śmiechów maurytańskich kobiet, weszła na środek kobierca, wyjęła z kieszeni chustkę, i ująwszy jéj dwa końce, skręciła ją niby linę i tańczyć zaczęła.
Fandango, kaczucza, ol, bito i żaleo z Xeres, popsuły nas.
Prawda że taniec żydowski nie jest tańcem, lecz tylko drepceniem na jednem miejscu, przy poruszaniu biodrami, co przypomina andaluzyjskie menito; z resztą cały wdzięk tego tańca jest tylko w układzie rąk; cała roskosz w oczach tancerki.
Kilka kobiet tańczyło po kolei, ale najbystrzejszy dostrzegacz nie zdołałby dopatrzeć żadnéj różnicy pomiędzy talentem choreograficznym jednéj a drugiéj.
Prawda że wszystkie tańczyły podług jednéj i téj saméj nóty, podług jednakowego śpiewu; kiedy się arja skończyła, muzyka