Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/440

Ta strona została przepisana.

zwanéj Tyranią, którą Bóg na nich zwalił, łatwiéj się odwrócili gdyśmy im tego ciężaru nieco ulżyli.
W ówczas, bombardowanie Tangeru, wypadek dla nas straszliwy, dla nich jednak mniéj był straszliwym niż dla innych; gdyż pożar przy blasku którego ujrzeli szczęśliwszą przyszłość, był dla nich zorzą.
Zorzą może dnia podobnego temu, który teraz jaśnieje w Algierze.
Wynika stąd, że pieśń wyżéj wzmiankowana, mimo iż bolesne rodzi wspomnienia, śpiewana jest zawsze, wszędzie i przez wszystkich, a nawet przez żydów którzy śpiewać nie lubią i śpiewają ją niby wiersz z okazyi zaślubin ułożony.
Przytaczani tu kilka zwrotek które słyszałem, zresztą liczba ich nie jest stale oznaczona, a w kraju którego zwyczajną mową jest poezya, gdzie każdy jest poetą, z każdym dniem rodzi się nowa strofa, uświetniająca ten wielki wypadek.

Płynące statki z strony nieznanéj,
Liczne jak gwiazdy w przestworze,
Zaległy brzegi ziemi kochanéj,
Zakryły flagami morze.
I dzień ten, dniem był smutku i niedoli,
I lud wołał: Allah! chroń od niewoli!

Płakałem smutny i nieszczęśliwy,
Na burzę co zagrażała
Zniszczeniem naszéj Tangierskiéj niwy
Co brzegom — tym królowała,
Bo dzień ten, dniem był smutku i niedoli
I lud wołał: Allah! chroń od niewoli!

Żałowaliśmy wczorajszej doby
Co nam ubiegła wesoła: