Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/474

Ta strona została przepisana.

lette, i nieopuścił go aż w Mons, to jest po drugiéj stronie granicy, kiedy mu już niegroziło żadne niebezpieczeństwo.
I dla nadania większéj wagi temu niepodobnemu do prawdy wypadkowi, powtarzano nazwisko anglika który ocalił francuza, nazwisko n!eprzyjaciela który więcéj miał litości dla potępionego niż sami współziomkowie.
Nazywał się on sir Robert Wilson, ten sam który został gubernatorem Gibraltaru, którego tak gorąco odwiedzić pragnąłem.
A teraz pojmujesz pani zapewne mój upór?
Sir Robert Wilson, wspaniały sześćdziesięcio ośmio letni starzec, który sam jeszcze ujeżdża swoje konie, i codzień obiega dziesięć mil po Gibraltarze, przyjął mię bardzo uprzejmie. Przez nieroztropność postrzegłem na jego etażerce marokańskie gliniane wyroby, i później znalazłem je na Szybkim, gdy tam wróciłem.
Zaiste, jedynie tylko nalegające prośby sir Roberta Wilson, sprawiły że jeszcze jeden dzień pozostałem w Gibraltarze.
Tego człowieka z sercem szlachetnem i prawem, opuściłem czując najżywsze dla niego uwielbienie.
Oby Bóg na długo szczęściem dni jego napełniał, bo jemu winien bliźni dni długie i szczęśliwe.
Opuściliśmy Gibraltar na dziesięć minut przed czwartą. W dziesięć minut późniéj bylibyśmy więźniami aż do następującego poranku.
Rzeczywiście, wchodząc na pokład Szybkiego odetchnęliśmy, jak zapewne odetchnął Pan de Lavalette wchodząc na bruk wybrzeża des Orfevres.