Było to zaś 20 listopada, w ówczas właśnie gdy się rozstrzygał los naszych jeńców. — Zrazu miałem zamiar zaniechać podróży do Tetuanu, a że Szybki zostawał pod mojem rozporządzeniem, skierować go na Dżema-R’azuat; lecz kommendant nieufał obietnicom arabów, a nadto ponieważ przywódca Buillafarsów na spełnienie tych obietnic naznaczył dzień 27 listopada, postanowił niepokazywać się pod Mellilą, aż tegoż dnia po południu.
Dla tego to, mimo iż umysły nasze czem innem zajęte były, zarzuciliśmy kotwicę przed Tetuanem.
Potem, zdaje mi się że to już nadmieniłem, lądem wyprawiono posłańca z Tangeru do Tetuanu, zawiadamiając beja że mamy zwiedzić miasto: temu zobowiązaniu się trudno było uchybić.
W skutku tego, tak rzeczy urządziliśmy abyśmy zaraz po śniadaniu na ląd udać się mogli.
Zaledwie siedliśmy do stołu, oficer służbowy doniósł nam że dwóch jeźdźców, przybywających jak się zdaje z Tetuanu, zatrzymało się na brzegu i daje znaki.
Wyszliśmy na pomost; dwaj jeźdźcy istotnie przejeżdżali się po brzegu; za pomocą lunety kapitana dostrzegliśmy iż byli bogato ubrani.
Powiewali strzelbami aby zwrócić na siebie naszą uwagę.
Kommendant rozkazał spuścić natychmiast szalupę na morze, i dowiedzie się czy do nas mają interes.
Potem dla przygotowania się na wszelki wypadek, wróciliśmy na spód okrętu i kończyli śniadanie.
Lecz powodowani nadzwyczajną ciekawością, wyszliśmy znowu na pomost, pierwej nawet nim szalupa nasza dosięgła brzegu.
Widzieliśmy jak majtkowie nasi, za pomocą sternika który mówił po hiszpańsku, porozumiewali się z arabami, ale po krót-
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/480
Ta strona została przepisana.