Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/481

Ta strona została przepisana.

kiéj rozmowie arabowie zrobili lewo w tył i galopem popędzili ku Tetuanowi.
Szalupa również ku nam wracała.
Byli to właśnie posłańcy beja Tetuańskiego wyprawieni dla wywiedzenia się czyśmy przybyli, a teraz wracający do miasta po przygotowane dla nas konie, oraz mającą nas przeprowadzać eskortę.
Nie mieliśmy tyle cierpliwości aby oczekiwać na wspomnioną eskortę, wsiedliśmy do łodzi i popłynęli ku brzegowi.
W pół godziny późniéj przybiliśmy do lądu i natychmiast, ze strzelbami w ręku, rozsypaliśmy się po brzegu.
Mała rzeczka wpadała do morza, szliśmy wzdłuż niéj i ubili kilka ptaków. Że zaś niawidać było naszéj eskorty; postanowiliśmy udać się ku miastu piechotą, jak zwyczajni podróżni, zwłaszcza że się opodal przed nami mury jego bieliły.
Lecz wstrzymała nas nieprzewidziana przeszkodą.
Prawie o pięć kroków od brzegu, wznosił się budynek, który wzięliśmy za jakąś małoznaczącą fabrykę, folwark lub młyn, a to była zarazem komora i odwach. Stamtąd wyszło kilku niby żołnierzy, którzy rozmaitemi znakami dali nam do zrozumienia iż dalej iść niewolno.
Wreszcie, ciągle z tą hiszpańszczyzną, dodali, iż winniśmy kilka chwil poczekać, bo eskorta nasza wkrótce przybędzie.
Czekaliśmy godzinę, potem znowu półtory godziny. Nakoniec, nieszczęśliwsi niż siostra Anna, która ujrzawszy zieleniejące się pola i kurzący się horyzont, ujrzała późniéj dwóch jeźdźców, my nieujrzawszy nic zgoła postanowiliśmy zaniechać Tetuanu, a wrócić na Szybki.
Wielka to była przykrość dla naszych malarzy, którym cuda przyobiecywano; lecz zaledwie opowiedziałem im powody mo-