Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/484

Ta strona została przepisana.

A jednak liczy ośmset ludzi.
Ośmset ludzi którzy ciągle muszą się mieć, na baczności, gdyż inaczéj którejkolwiek nocy mogą być niespodzianie napadnięci i wyrżnięci. Oblężenie to jest daleko inaczéj długie aniżeli oblężenie Troi, bo trwa już od lat trzystu, jest zaś rzeczywiste, bo widzieliśmy w poprzedzającym rozdziale, iż każde pokolenie arabów kolejno pełni służbę opasania w koło Mellili.
Łatwo więc pojąć dla czego gubernator prowincyi Oranu poczynił takie ostrożności względem trzydziestu dwóch tysięcy franków panu Durande poruczonych, zwłaszcza że niedawno przedtem okradziono jenerała Cavaignac podczas podobnej negocyacyi.
Przez cały dzień o jeńcach tylko rozmawiano, o ich dobrem lub złem powodzeniu, i wyznać należy, iż każdy utrzymywał że złe wielce dobre przeważa.
I w istocie, niebyło podobieństwa aby naczelnik arabski zdołał usunąć z pod baczności Abd-el-Kadera dwunastu ludzi ważnych, z pomiędzy tych którzy jeszcze w mocy jego zostawali.
Niektórzy twierdzili iż to właśnie sam Abd-el-Kader przez cudze pośrednictwo układy te zawiera; lecz jakież było przekonanie że Abd-el-Kader odda za trzydzieści tysięcy franków dwanaście głów za które mógłby żądać pięćdziesiąt tysięcy franków.
Tak więc pod względem tyle ważnego interesu, istniało smutne i tajemnicze powątpiewanie jakie w istocie towarzyszy wszystkim w ogóle układom zawieranym z ludem zmiennym i podstępnym.
Bo czyliż nie nastręczała się nowa sposobność wyrżnięcia reszty francuzów, którzy uniknęli rzezi w Muzaja, a wyrżnięcia tą razą dla pewnéj przyczyny, jako schwytanych niby w ucieczce.