Jeden z nich natychmiast odjechał, a w trzy kwadranse późniéj wrócił z jeńcami i resztą swojego orszaku.
Jeńców było jedenaście osób: dziesięciu mężczyzn i jedna kobieta, przed ośmią laty wzięta do niewoli wraz z córką pod bramami Oranu.
Powiedzieliśmy wyżéj, iż jeńców było dwunastu, lecz jeden z nich umarł poprzedzającej nocy na gorączkę.
Wszyscy jechali konno.
Młody hiszpański oficer, skoro ich postrzegł, żadną miarą wstrzymać się niemógł, skoczył w morze, dopłynął do brzegu i padł w obięcia pana Courby de Cogniord.
Wielka to była nieroztropność, gdyż nic się jeszcze nieskończyło, a jak wyżéj wspomnieliśmy hiszpanie z Mellili zostają w ciągłéj wojnie z sąsiedniemi pokoleniami arabów; jeżeli więc umowa nieprzyszłaby do skutku, co bardzo być mogło, don Luis pozostałby jeńcem.
Pan de Cogniord przycisnąwszy go do łona, pierwszy uczynił mu tę uwagę.
— Na Imie Boga, rzekł, wracaj pan na statek!
— O! nie, zawołał don Luis, powodowany młodzieńczym zapałem; opuszczając Mellilę przysiągłem że wrócicie ze mną albo ja pójdę z wami.
Tak więc don Luis pozostał pomiędzy jeńcami.
Jednak arabowie zdawali się być w dobréj wierze, i równie spiesznie pragnęli posiadać pieniądze pana Durande, jak on odzyskać jeńców.
Wyprawili jednego ze swoich przywódców na statek: ten sprawdził worki. Było ich sześć: pięć zawierało po 1,000 duros a jeden 1,100, co razem stanowiło żądaną summę 32,000 franków.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/489
Ta strona została przepisana.