Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/49

Ta strona została przepisana.

pół ćwierci mili szerokości. Zobaczysz jeszcze nie mało rzek, mających kamienie, mających piasek, mających drzewa, mirty, nawet różowe laury w swojém łożysku, ale nie zobaczysz mających wodę.
Co się tycze mostów, te zobaczysz; prawda że jeżeli zechcesz pani nie wpaśdź z nimi w wodę, będziesz musiała przejechać mimo mostu.
Stanęliśmy w Bayonnie około południa. Mila podróż jaką odbyliśmy z Bordeaux, skłoniła nas, więcéj niżeli złote obietnice naszego karetnika, do dalszéj podróży pocztą. Pobiegłem więc, zaledwo wysiadłszy, do pana Leroy, naszego konsula w Bayonnie, prosząc o wizowanie naszego pasportu i pomoc wszelkiemi środkami, żebyśmy mogli wyjechać niezwłocznie. Znalazłem człowieka bardzo uprzejmego, gotowego okazać nam wszelkie posługi, ale zawiadomił mnie o dwóch rzeczach, jakie niweczyły piękny nasz projekt: piérwsza — że każdy powóz francuzki, opłaca tysiąc ośmset franków cła przy wejściu do Hiszpanii; druga — że z powodu przejazdu książąt, nigdzie nie dostaniemy koni pocztowych.
Nie można zatém już było myśleć o podobnym rodzaju jazdy. Pobiegłem na pocztę: cztéry miejsca zostawały w środku dyliżansu, który zresztą miał tylko cztéry miejsca. Zatrzymałem je, zapłaciłem i powróciłem do hotelu oznajmić towarzyszom o nowych rozporządzeniach względem podróży.