przynajmniéj bronić się: jeżeli dosięgnie Marabuta, nie uniknie śmierci, ale przynajmniéj drogo sprzeda życie.
Lecz arabowie już ten Marabut zajmowali. Kapitan więc na czele swoich, naciera z bagnetem w ręku, wypiera arabów, a po trzech czy czterech trupach francuzów wstępuje na nizki mur. Arabowie ze swojéj strony stracili ośmiu do dziesięciu ludzi Marabut został zdobyty.
Natychmiast kapitan de Géreaux i porucznik Chapdelaine urządzają obronę, każą robić blanki w dopiero co zdobytym murze, a że żołnierze nasi lubią malowniczość łączyć z odwagą, znalazł się więc mężny kapral Lavaissiere, który zaimprowizował sztandar i w pośród gradu kul utkwił go na szczycie Marabuta.
Dzieje się to w pośród radosnych okrzyków żołnierzy: rzecz dziwna, ten trójkolorowy łachman powiewający po nad ich głowami, miotany wiatrem pochodzącym od strony arabów, a tem samem zwiastującym śmierć, ten mówię sztandar jest to palladium, jest to król i ojczyzna; pod cieniem swojego sztandaru żołnierz umiera chętniej niż gdzie indziéj. W kwandrans późniéj tłumy kabylów otaczają Marabut, i podsunąwszy się aż pod sam mur zabierają muły których wprowadzić niezdołano; prawda że kule francuzkie przerzedzają te massy i że w zamian za tę razzia kabylowie zostawują ze trzydziestu trupów.
Bo też z zimną krwią ludzi którzy wiedzą że wszystko już się dla nich skończyło i którzy z uśmiechem ścisnęli sobie dłonie, każdy żołnierz celuje w swojego przeciwnika i obala go. Porucznik Chapdelaine mianowicie, jako wyborny strzelec, wziął karabin i ładownicę jednego z poległych żołnierzy, i z góry już wskazuje człowieka którego obali.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/508
Ta strona została przepisana.