Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/510

Ta strona została przepisana.

Ten drugi list jest jeszcze bardziej nalegający, aniżeli pierwszy; lecz arab nie otrzymuje nań żadnéj odpowiedzi.
Wraca do Emira i jeszcze raz trzeci list nam przywozi, ale napisany po arabsku i oświadczający: że Francuzi nadaremnie bronić się usiłują i że ich późniéj wszystkich mieć będzie.
De Gereaux odpowiada że się zdaje na opiekę Boga, że tak długie rozprawy trudzą go i że czeka na rozpoczęcie ognia.
Zaledwie Emir otrzyma! tę ostatnią odpowiedź, natychmiast cofną! się wraz z orszakiem swoim tak aby go strzały nie dosięgły, a kabylom polecił rozpoczęcie attaku.
Natychmiast na wszystkich czterech rogach Marabuta, zabłysły strzały, bo Francuzów zewsząd otoczono. Ale oblegający postrzegają wkrótce iż nadaremnie proch tracą, bo kule ich płaszczą się na murze którego naruszyć nie mogą. Wtedy zmienia się rodzaj pocisków, arabowie nie zważając na nasz ogień, zbliżają się i zasypują Marabut gradem kamieni.
Dla pozbycia się kamieni i oszczędzenia ammunicyi, karabiniery przez chwilę oddają im wet za wet i następuje jedna ze starożytnych bitw, jakie opisując Homer, powiada, że bohaterowie składają broń aby podnosić skały.
Podczas walki nadchodzi noc.
Wtedy Abd-el-Kader, który wszystko widział oddala się i o ćwierć mili drogi od Marabuta, rozwija obóz; który natychmiast otoczony zostaje potrójnym rzędem posterunków i placówek.
Noc przeminęła spokojnie; bo arabowie zwykli w ciemnościach nie być obrażliwemi. Ale o świcie rozpoczęły się nieprzyjacielskie kroki i trwały aż do godziny dziesiątéj, lecz podobnie jak i dnia poprzedzającego, żaden arab nie mógł dostać się na mur.
O godzinie dziesiątéj, widząc Abd-el-Kader iż usiłowania