Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/515

Ta strona została przepisana.

panującego nad górą po prawéj stronie i przecięli odwrót bohaterskim szczątkom sześciodniowéj bitwy.
Przybywszy pod figowe drzewa, z których wiele dochodzi wysokości zwyczajnego dębu, garstka rycerzy tak dalece otoczoną została, że już ani kroku postąpić daléj nie mogła.
Kapitan de Géreaux po raz trzeci rozkazuje utworzyć czworobok, a na jego glos każdy staje i rozkaz wnet wykonywa.
Jeszcze blizko dwudziestu pięciu ludzi pozostaje, którzy wystrzeliwszy resztę ładunków, uciekają się do bagnetu téj jedynéj i ostatecznéj broni żołnierza.
Wtedy kule dziesiątkują garstkę naszych. Arabowie strzelają tak blizko iż jeden z nich kładzie rękę na szlifie kapitana de Géreaux.
Kapitan miał jeszcze nabity pistolet. Strzela i kładzie araba trupem. Ale był to już ostatni wystrzał, który wypadł z czworoboku.
Arabowie cofają się i strzelają do nas o dwadzieścia kroków.
Za najpierwszym wystrzałem, de Géreaux pada wraz z dziesięciu ludźmi.
Pozostaje zaledwie dwunastu do piętnastu. Wtedy już czworoboku utworzyć niepodobna, już tylko przebijać się potrzeba.
Wszyscy więc schyliwszy głowy rzucają się w pośród arabów; i od téj chwili wszyscy ci waleczni znikają.
Jedni padają na śmierć ugodzeni, drudzy zaś na czworakach dostają się pomiędzy krzaki. Inni nakoniec przybywają aż pod Dżemma-Rhazuat, gdzie ich umierających przyjmuje doktór Artignes.
Trzéj konają z wyczerpania, chociaż na ich ciałach nie ma śladu żadnéj rany. Lecz przed śmiercią, zdołali jeszcze opo-