Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/518

Ta strona została przepisana.

Około niego i za nim stało 80 jeńców, pomiędzy którym 62 było ranionych i w ogóle 112 ran liczących.
Abd-el-Kader rozkazał aby pana Courby de Cognord odprowadzono do namiotu Adża-Bita, jednego z pod dowódców Abd-el-Kadera.
Szef szwadronu Courby de Cognord przepędził noc z wachmistrzem Barbut, który mu opatrzył rany.
Tymczasem zmuszono innych jeńców aby przebrali głowy swoich towarzyszy i napełnili je miodem dla lepszego ich zakonserwowania.
Pomiędzy temi głowami żołnierzy, Tetard, ten sam który panu Courby de Cognord dał swojego konia, poznał głowę pułkownika Montagnac, kapitana Gentil-Saint-Alphonse i porucznika Klein.
Potém gdy te głowy miodem napojono, kazano odliczać je po dwadzieścia i ułożyć w stos jak kule w parku artylleryi.
Narachowano takich piętnaście stosów, i miano je przesłać głównym marokańskim naczelnikom.
Nazajutrz z rana, gdy przyszło do wyruszenia, zebrano te głowy, poprzebijano im uszy i powiązano razem nawlekając na palmowe łodygi, poczém umieszczono je w koszach i władowano na muły.
Następnie przyprowadzono jeńców. Wytrzymalsi mieli iść pieszo, chorych zaś poumieszczano na mułach.
Ich nogi spoczywały w koszykach: głów więc mieli aż po kolana. Sam tylko pan de Cognord jechał na mule bez koszyka, a tem samem i bez głów.
Pierwszego dnia maszerowano od 7 rano do 5 wieczorem, z jeńcami idącemi pieszo obchodzono się bardzo ostro.
O 5 zatrzymano się na nocleg w wiosce należącéj do pokolenia Beni-Snassen: wszyscy nocowali pod gołém niebem: kosze z głowami zdjęto z mułów, a jeźdcy spali przy nich.