Roland pragnął śmierci, otworzył więc pierś i czekał na cios. Ta śmiałość zachwiała na chwilę arabem; jednak znowu podniósł on rękę, lecz w tem drugi arab skoczył z sąsiedniego terrasu i wstrzymał go.
Człowiek ten zapewne używał pewnej powagi, bo jedném skinieniem usunął na bok mordercę, i dał znak Rolandowi aby szedł za nim. Roland musiał usłuchać, bo cóż lepszego mógł uczynić. Udał się więc do domu swego protektora, który dozwolił mu ogrzać się przez kilka minut, poczém kazał mu aby się położył, związał mu ręce i nogi i nakrył końską derą.
Roland nie tylko stracił był wszelką siłę, ale i wszelką wolę; pragnął jedynie aby rychła śmierć uwolniła go od męczarni jakich się jeszcze spodziewał.
Arab zrozumiał jego znaki, lecz odpowiedział mu iż go wcale nie zabije, a zarazem oświadczył aby się niczego nie lękał. W rzeczy saméj nazajutrz rano, arab zbliżył się do Rolanda i rozwiązał krępujące go sznury.
Roland przepędził u niego siedm dni. Arab nie wypuszczał go z domu, ale w dobrym zamiarze, bo niektórzy mieszkańcy wioski czatowali na Rolanda aby go zabić.
Siódmego dnia jakiś człowiek wszedł do chaty araba, rozmawiał z nim przez chwil kilka, i w skutku téj rozmowy dał mu dwa duros.
Tak więc za dziesięć franków sprzedano Rolanda. Czekakano nocy, bo w dzień ani sprzedający ani kupujący, nie śmiał przeprowadzić Rolanda przez wieś. Lecz za nadejściem nocy kupiec zabrał niewolnika i zaprowadził do swojego domu. Tam ubrał go w haik i burnus. Poczém jeszcze go przez cały tydzień ukrywał.
Dziesiątego dnia zaprowadził go do jednego ze swoich krewnych zamieszkałego w wiosce, o dzień drogi odległéj od Lalla Magrnia.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/524
Ta strona została przepisana.